ďťż
 
 
  
 
 

Podobne

"matrix+rewolucje+matrix+the+revolutions+2003.php">Matrix: Rewolucje / Matrix: The Revolutions (2003) 1080p & 720p BluRay.x264 "matrix+reaktywacja+matrix+reloaded+2003+1080p.php">Matrix Reaktywacja / Matrix Reloaded (2003) 1080p & 720p BluRay.x264 "piraci+z+karaibow+pirates+of+the+caribbean.php">Piraci Z Karaibów / Pirates Of The Caribbean - Trylogia (2003-2007) HD-Ready 720p/Lektor PL "droga+bez+powrotu+wrong+turn+2003+hd+ready+720p.php">Droga bez powrotu / Wrong Turn (2003) HD-Ready 720p/Lektor PL "rychu+peja+solufka+styl+zycia+g+noja+2008.php">Rychu Peja SoLUfka - Styl Życia G'Noja (2008) "ostrzezenie+dla+agus+lekcewazacy+styl+pisania.php">Ostrzeżenie dla Agus: Lekceważący styl pisania pokemonowymi kolorami. "rocketdock+ikony+styl+windows+sie+wylacza+etc.php">RocketDock - ikony, styl windows sie wylacza etc "styl+gotycki+i+romanski+zbior+prezentacji.php">Styl gotycki i romański - zbiór prezentacji PowerPoint "sprzedam+styl+do+phpbb+by+przemo+tanio.php">Sprzedam styl do phpbb by przemo! Tanio! Zapraszam! "microsoft+office+2000+2003+2007+2010+i+inne.php">Microsoft Office 2000, 2003,2007,2010 i inne
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adbuxwork.keep.pl
  •  
        
     

     

     

     

    Opowiesc o kotku



    czarnuch - 26.01.2010 17:52
    Opowiesc o kotku
      Historia opisana przez jednego z użytkowników na pewnym
    forum

    Długie, ale warto, bo będziecie się śmiać prawie do samego końca.

    (Uwaga! Pisownia oryginalna bez cenzury.)

    Kod: Posiadam. Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy

    ze schroniska, rasy małe kocię. Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt,

    że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy - a to na

    ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia, zupełnie jak jej pani.

    Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz, która leży na ziemi żeby

    kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu, aż raz zapomnę

    zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem. Ale do

    czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w

    celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie,

    wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako że to zawsze

    lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki

    nie nastręcza mi to wiele problemów.

    Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj - niezamykania

    łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do

    którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może

    spokojnie pomyśleć. Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do

    łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może

    wejść i "myśleć". Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu

    dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, wypierdalać więc.

    I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze

    mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby

    przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma

    już w biosie zaprogramowane - ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera,

    żeby kot mógł wejść - taka technologia po prostu. Czasem kot skacze na

    klamkę, ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak

    moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za

    każdym razem klamkę upierdalał - a wtedy wiadomo - wąż.

    Dobrze więc, uporządkuję: żona - delegacja, ja - praca. Wracam, wchodzę

    do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to

    zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem - ja

    toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni - więc

    spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest

    cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer, na parapecik i patrzymy razem przez okno.

    No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a

    ten mały skurwiel jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do

    kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć.

    No ja pierdolę. Nie ni chuja to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały

    kot jest kur*a za duży, żeby przejść tym syfonem. Ale słyszę tylko pizdut -

    oż kur*a, no to nie mogło mi się zdawać - coś ciężkiego poszło w pion.

    kur*a, wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot

    kur*a popłynął wprost w otmęty prawego dopływu królowej polskich rzek.

    Lecę kur*a na dół do piwnicy, choć może powinienem od razu do

    schroniska, zanim wróci moja żona - nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego

    skurwiela z białą krawatką, nie było jej kilka dni, może się nie

    połapie. Ale ch*j, najpierw do piwnicy - zbiegam po schodach, słucham - coś

    drapie w rurze, pion, kawałek płaskiej rury - miauczy - jest, kur*a, żyje i nie

    poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie to ch*j,

    przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn

    naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie

    uwierzy za chuja trefla, że kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie

    i żyje. Znalazłem taki wziernik, gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam.

    Kici, kici! Ni chuja, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten kur*a głąb zamiast

    przyjść do mnie to kur*a chce iść tam skąd przyszedł, czyli do góry w

    pion. Ja go wołam, a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście

    centymetrów i zjazd w dół. No pojebało i mnie, że tu stoję i jego (kota)

    Tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem

    żarciem i ni chuja, uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do

    kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda

    - fight fire with fire - ogień zwalczaj ogniem. Zatkałem tę rurę przy wzierniku deszczułkami, których używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla - geberit i woda w dół - bombs gone. I bieg do piwnicy. Po drodze słyszę jak się przewala po rurach - podziałało. Wbiegam do piwnicy i kur*a koniec świata. Nie ma moich deszczułek - no może z jedna, cała prowizoryczna

    tama poszła w ch*j i kota też nie słychać już. Ja pierdolę. kur*a, gdzie ta

    rura teraz idzie - coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze

    30 metrów - może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po

    drodze. Biegnę na ulicę, jest studzienka - mam nadzieję, że to od mojego domu.

    Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić.

    Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni

    cholery - najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl! Auto stoi na ulicy -

    mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny - poszło,

    aż zakurzyło. Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie. Smród jak

    cholera, ale złażę tam - ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda, że idzie od

    mojego domu. Latarka. kur*a, mam w aucie, chujowa, ale może starczy. Włażę po

    raz drugi- smród mnie już nie zabije - przywykłem po chwili. Zaglądam i

    jest, oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a

    ten mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja pierdolę. Szlag mnie

    trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi, a na dodatek ktoś mi

    zwali tę pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz

    po dobroci, to będzie po złości. Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki, tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie taśmy samoprzylepne, plastry, żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury, ale słyszę tylko

    miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś w pizdu. Jeszcze tylko

    trójkąt, żeby nikt się w tę otwartą studzienkę nie wpierdolił, bo na ulicy

    ciemno. Sąsiad, kur*a, ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak

    próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc, a teraz

    ch*j złamany stoi i się dopytuje. Co mam mu kur*a powiedzieć? Że przepycham

    kotem kanalizację? Idźżesz w ch*j, pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory, bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach - a ten baran się przestraszył, poleciał i

    przed swoim domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje.Wracając do kota - bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe, więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienką, bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie. kur*a, drugi sąsiad przyszedł - po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa - kur*a,

    ludzie to są barany. Idę do domu, obie wanny pełne, ognia - spuszczam

    wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma chuja, to

    go musi wygonić albo utopić.

    Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy, a tego skurwiela dalej nie

    wylało z kąpielą. kur*a mać, urwało się wszystko w pizdu i popłynęło, bo

    ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki - w ch*j -

    jak się to gdzieś przytka, to będę miał przejebane. Znowu do domu po drugi

    pogrzebacz, bo trzeba zamknąć ten pierdolony dekiel. Wchodzę - a ten

    skurwiel kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja pierdolę! Jak on kur*a

    wyszedł, którędy? Ano kur*a wziernikiem w piwnicy - zostawiłem otwarty.

    Ja kur*a stoję i marznę a ten gnój tarza się w mojej pościeli. Zajebię.

    Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. kur*a mać.

    Przynajmniej kuleje.

     

    Straty: zajebane łazienki, w obu przelała się woda z wanien, zajebana

    piwnica, bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na

    piwnicę. Pościel w sypialni do wyjebania, brezent z reklamą firmy -

    poszedł

    w ch*j, latarka - w ch*j, pogrzebacz w ch*j. Afera na ulicy jak ch*j.




    ND - 26.01.2010 18:11
    zajebiste ! troche dlugie, ale przeczytac warto - mialem chujowy humor, a to mnie rozjebalo ;d



    kASTET - 26.01.2010 18:31
    Fajnie się zaczęło: "trzeszczy dla samego trzeszczenia, zupełnie jak jej pani"

    Później: "Co mam mu kur*a powiedzieć? Że przepycham
    kotem kanalizację?"

    A skończyło jeszcze fajniej! :DD "Przerobię na pasztet"



    Legenda - 26.01.2010 19:23
    Zazwyczaj nie czytam takich długich "opowieści" ale ta jest zajebista ! :P




    Dop_się_uczę :) - 27.01.2010 15:22
    Zajebista :D
    Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a
    ten mały skurwiel jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do
    kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć.
    Z tego tak się uśmiałem, że mnie gęba boli xD



    Pan Fooqer - 27.01.2010 15:26
    uśmiałem się
    jak bym miał słyszeć o swoim kocie tylko nie taką bajkę :D



    KeczuP - 27.01.2010 19:12
    Dobre dobre :D :D
    Hahahahahhahaha



    Lc.ketchup - 27.01.2010 19:43
    Długa opowiastka, ale warto !!



    BrEaK! - 27.01.2010 21:39
    obszerny tekst ale warto pozwolę sobie zacytować " to w szybkim tempie będzie za
    każdym razem klamkę upierdalał - a wtedy wiadomo - wąż." nie mogę z tego :P
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qup.pev.pl

  •  

     


     

     
    Copyright 2003. KARRAMBA