|
Kanter Strajk Dżrims
wonchaj wontrobe - 26.05.2008 11:53
Kanter Strajk Dżrims
Ciepło... spowity drzemką relaksuje sie... lecz ktos przerywa moj spokoj. Pustynny wiat owiewa mi twarz, otwieram leniwie oczy. Moje ramie szarpie wysoki facet o ciemnej karnacji z czerwoną przepaską na czole, za paskiem dzierży nóż, dwa granaty, a na ramieniu wisi sfatygowane AK47. Twarz jego groźna, jednocześnie bez wyrazu, bez oznaki jakichkolwiek emocji. Moje zdziwienie jakże większe, gdy ów facet przemawia do mnie czystą nienaganną angielszczyzną; - GO GO GO! Nadal pełen zdumienia rozglądam się w około. Pustynny piach, otaczają mnie ściany które zlewają się z całym tym dzikim krajobrazem doskonale do niego pasując. Moją konsternację przerywa pojawienie się drugiego jegomościa, a widok jego wprawił mnie w lekki uśmiech; chusta na głowie, ciemne okulary, i wąsik jak u Pana Stefana, ciecia osiedlowego. Podbiegł do mnie i rzucił na kolana kolejne sfatygowane AK47, po czym obrócił się na pięcie, zarzucając na plecy duży karabin snajperski. Coś poderwało mnie na nogi. To ten pierwszy, dziki jegomość podniósł mnie za fraki i pchnął przed siebie kolejny raz wykrzykując - GO GO GO! Zdążyłem zauważyć pakunek na jego plecach, który ku mojemu przerażeniu okazał się być najprawdopodobniej bombą. Biegliśmy chwilę przez piaski między brudnymi, solidnymi murami naznaczonymi dziurami po pociskach. - COVER ME ! -Wykrzyknął facet w przepasce, po czym wpadł do jakiegoś pomieszczenia. Coż mi pozostało jak nie wbiec za nim... - Fire in hole ! - usłyszałem w oddali, po czym moje oczy spowiła mgła, na plecach poczułem czyjąś łapę. Go GO GO! - Krótka seria z AK i obrzydliwy dźwięk sugerujący, że własnie nabój z AK roztrzaskał komuś głowę przebijając kevlarowy chełm, który miał za zadanie go ochraniać. Kolejny strzał - tym razem jeszcze głośniejszy od zabójczego AK - w tym momencie przypomniałem sobie o zabawnym cieciu w chuście. Na dalsze rozmyślania nie bylo czasu, gdy odzyskałem wzrok, zobaczyłem kucającego zabójce który obudzil mnie jeszcze pare minut temu, a już tyle sie wydarzyło; bynajmniej nie kucał w potrzebie fizjologicznej. Pomastrował chwilę przy paczce którą niósł na plecach, po czym pikanie i blysk czerwonej diody uświadomił mi, ze wdepłem w większe gówno niż kiedykolwiek wcześniej. Słyszę szybkie kroki, to facet ze snajperką który wręczył mi AK wbiegł na scenę tych niecodziennych zdarzen... ukrył się między murem a skrzynią i mierzył w starą rozchyloną bramę, najwidoczniej nieruszaną od wielu lat, której wrota utkwiły w piasku. Kolejne kroki mocno mnie zaniepokoiły, tym razem biegły przynajmniej dwie osoby. Podniosłem sfatygowane AK do twarzy i zacząłem mierzyć w kierunku narastającego dźwięku. Zaniepokojenie narastało tak szybko jak zbliżały się kroki. Bum - wystrzał z AWP i dźwięk upadających zwłok. Nie myślałem. Działałem automatycznie. Resztki poodzieranego lakieru z lufy AK blysly złowieszczo. Czekałem. Wiedziałem jedno - cokolwiek sie stanie - muszę działać szybko. Wzrok utwiłem w wyjściu z którego dochodził dźwięk kroków, tym razem pojedyńczy... Jest blisko, słyszę to. Przyłożyłem palec do spustu, mały błysk duży odrzut, głośny wystrzał, i zwłoki wytaczające się z wyjscia w które patrzyłem jeszcze sekunde temu. Zadziałałem automatycznie. Struga krwi błyszczała na złotym piasku. Ale to jeszcze nie koniec. Kolejny wystrzał. Snajperka.. uff, zaraz będzie po wszystkim. Sekunde później zorientowałem się ze to jednak nie cieć w chuście był strzelcem. Strzaskany słońcem gość w czerwonej przepasce za mną osunął się po drewnianiej skrzyni. Dwa kolejne strzały, jeden po drugim, dźwięk padającego na piasek bezwładnego ciała, i kilku kilogramów żelastwa... To cieć w chuscie oddał życie za to, żeby bomba wybuchła, żeby osiągnąć cel... Jaki kurwa cel?! - pomyślałem. Wiedziałem jedno - muszę się szybko z tamtąd wynieść. Z poczucia bezsilnosci wystrzeliłem resztę zawartości magazynku w drewnianą bramę. Szlag! Zniżyłem głowę najbardziej jak to możliwe, i automatycznie podążałem w kierunki broni mojego nieżywego towarzysza z przypałowym wąsikiem. Karabin okazał się dużo cięższy od AK. Podniosłem go ku twarzy... Nie wiedziałem co robić. Pikanie bomby stało się bardzo szybkie. Wynoszę się stąd. Wziąłem nóż w rękę, zarzuciłem magnum na plecy i ruszyłem biegiem przez pomieszczenie. Bum. Niesamowity bół przeszył moją nogę. Ale nie mogłem się zatrzymać... to pikanie stało się naprawdę szybkie. Kolejny wystrzał. Kula świsnęła mi nad głową ryjąc kolejny ślad w ścianie. Nie dam rady... Jestem bezsilny. Wybuch. Ciemność. Otwieram oczy. Rozglądam się. To moj pokój. zdejmuje z uszu słuchawki. Patrzę w ekran komputera... widzę tylko tabelkę; - Kicked. Powód : AFK. Wow. Od dzisiaj grając w nocy na Puchatkach, zawszę będe mieć pod ręką redbulla... Z ogromną ulgą kładę się do łóżka, momentalnie zasypiając. Czas odespać Puchatka, jutro kolejna świetna nocka.
lavoks - 26.05.2008 15:16
co ty ksiazke piszesz?? :P :D haha
Marcines - 26.05.2008 15:21
Hehe niezłe :D
B@MBEROS - 26.05.2008 17:13
Chyba nie miałeś co robić :D Dziwie się sobie samemu, że doczytałem to do końca :P
AmaroW - 26.05.2008 17:20
hehe ; pgitesQ ; p
desh - 26.05.2008 20:19
co ty gadasz. Pal ziolo:P
k o v v a l * - 27.05.2008 11:30
o korwa ziomus co Ty palisz?xD daj troche :D niezla faza :))) zajebiscie piszesz :D
N3STOR - 27.05.2008 13:12
hehe niezłe bardzo wciągająca :P
Agua Snuffer - 27.05.2008 13:48
buhahahhaha to odrazu nie widac ze snuff ::P
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plqup.pev.pl
|